Posty

Teide z poziomu morza

Obraz
Relacja: wulkan Teide na Teneryfie (3718 m n.p.m.): marszobieg z poziomu morza na szczyt, prawie 50 km, według wskazań zegarka 3900+ m. przewyższenia na trasie.  Jest to największe przewyższenie, które zrobiłem w ciągu jednego dnia. Dla porównania w Polsce chyba najwyższe możliwe przewyższenie na szlakach turystycznych wynosi około 1600 m: z Palenicy Białczańskiej na Rysy. Wyszedłem z Los Gigantes, Playa Chica, o godzinie 1 w nocy (dotykając wprzódy Atlantyku), na szczyt dotarłem około godziny 15. Na dół, do strefy parkingów, zjeżdżałem kolejką linową. Połowę trasy zrobiłem po ciemku. Trasa została wyznaczona z pomocą Google Maps i wiodła po części asfaltem, po części w terenie, polnych drogach, ścieżkach i szlakach turystycznych. Jest stale pod górę, nachylenie terenu jest duże - na krótkim dystansie szybko zdobywa się wysokość. Moja wycieczka przyjęła formę marszobiegu - biegłem, gdzie teren na to pozwalał i gdzie siły stało (w nocy nie biegałem po wąskich ścieżkach leśnych - pełne s

Rzecz o śluzach

Obraz
  #VistulaMyLove  Rozdział: RZECZ O ŚLUZACH Na Wiśle zbudowano osiem śluz, sześć z nich znajduje się w górnym biegu stanowiącym tak zwaną Kaskadę Górnej Wisły, trzy rzuty beretem od Krakowa (Dwory, Smolice, Łączany/Borek Szlachecki, Kościuszko, Dąbie, Przewóz), jedna śluza jest na tamie we Włocławku i jedna nieopodal ujścia Wisły, w Przegalinie. Ta ostatnia wprowadza na starą Wisłę i umożliwia dopłynięcie do Gdańska, jednakowoż można ją ominąć i tak zwanym przekopem popłynąć prosto do Bałtyku. Dla porównania na Odrze, która uznawana jest za najlepiej uregulowaną rzekę w Polsce, śluz w obrębie samej Odrzańskiej Drogi Wodnej jest dwadzieścia pięć rozlokowanych czasem co 10 kilometrów. Śluzy wiślane są super zorganizowane. Każda ma stałą załogę (która dla mnie zawsze była bardzo pomocna), w necie dostępne są aktualne numery telefonów. Większość śluz przepuszcza na żądanie, więc nie trzeba czekać na 'godziny odjazdu', tylko odpowiednio wcześniej zadzwonić i ustalić mniej więcej ter

Dlaczego #VistulaMyLove?

Obraz
Rozdział: Dlaczego cały projekt opatrzyłem tagiem #VistulaMyLove ? Wisła to wspaniała rzeka, która złapała mnie za serce już pierwszego dnia. Jako mieszkaniec Krakowa byłem przyzwyczajony do statecznej rzeki, która powolnym nurtem toczy się przez miasto. Tymczasem Wisła, która w większości swojego biegu jest nieuregulowana i jedynie od czasu do czasu jest przecinana tamami, np. zaporą we Włocławku, jest nieprzewidywalnym akwenem, w którym wody płyną wyjątkowo chyżo, szczególnie w jej górnym biegu. Pierwszy kontakt z rzeką nauczył mnie pokory, którą czuję do dzisiaj.   To jest tysiąc kilometrów głuszy ciągnącej się przez całkiem ludny kraj pasem odizolowanym od świata przez szeroko rozstawione wały przeciwpowodziowe, zza których wystają jedynie dachy i kominy domostw. Dzięki temu z powierzchni rzeki nie widać otaczającej cywilizacji; słychać ją i widać inne jej pośrednie świadectwa, niemniej jednak nie ma z nią bezpośredniego kontaktu - wiesz, że oni tam są, ale ich nie widzisz... Od cz

Rzecz o dzikach i ludziach

Obraz
  #VistulaMyLove   Rozdział: GOŚCIE, CZYLI RZECZ O DZIKACH I LUDZIACH   Już kładłem się spać jak usłyszałem dźwięk silnika. Myślałem, że dochodzi z drugiego brzegu rzeki. Tymczasem dźwięk stopniowo przybliżał się do mojej wyspy, aż uświadomiłem sobie, że ktoś przypłynął motołódką i zatrzymał się w zatoczce, nad którą spałem. No jasne. Przecież to jedyna spokojna zatoczka w promieniu kilku kilometrów, wszak szukałem jej dość długo, wcześniej strome brzegi nijak nie nadawały się do parkowania. Podczas ładowania sprzętu w krzaki zdawałem sobie sprawę z tego, że taka fajna zatoczka może podobać się nie tylko mnie i przyciągać potencjalnych gości, ale nie za bardzo miałem wyjście, bo dzień miał się już ku zachodowi i niewiele światła mi zostało.   Siedziałem cicho przy zgaszonym świetle i nasłuchiwałem. Dźwięki rozmów, jakieś trzaski, plusk wody. Będą wychodzić na brzeg? Jeśli tak, to wpadną prosto na mój namiot. W pewnym momencie coś mocno huknęło. Kłusownicy? Potem trzy strzały. I cisza.

Bez pomocy z zewnątrz

Obraz
  #VistulaMyLove   Rozdział: BEZ POMOCY Z ZEWNĄTRZ   Na wycieczkę Wisłą popłynąłem w trybie ekspedycyjnym, czyli postanowiłem zachowywać się tak jakby to była wycieczka poza cywilizacją, bez możliwości podskoczenia do sklepu po drodze. Analogiczne założenie miałem podczas pieszych trawersów Islandii oraz zamarzniętego jeziora w Mongolii. Wszystko po to, żeby poćwiczyć właściwe planowanie dłuższych wypraw. Wszak podczas przygotowania eksploracji obu biegunów, które mam całkiem wysoko na liście, warto umieć oszacować ile sprzętu i zapasów żywieniowych potrzeba na zadany okres, skąd brać prąd i wodę, jak się komunikować i nawigować.   Wprawdzie po drodze, w Mieście Królów i u Mikołaja Kopernika, dostałem kilka łakoci od Sztabu Generalnego (smak pomidora po kilku dniach w krzakach jest zaiste niezapomniany), ale postanowiłem zrezygnować z dobierania rzeczy organizacyjnie kluczowych dla tej wycieczki, np. prądu czy zapasów. W zawiązku z takim założeniem spałem w namiocie na dziko (oprócz dw

Doświadczenie

Obraz
  #VistulaMyLove   Rozdział: DOŚWIADCZENIE   Przed wycieczką na Wisłę nie miałem szczególnie dużego doświadczenia kajakowego. Kilka dni na wodzie spędziłem ze dwie dekady temu, a potem machałem wiosłem sporadycznie. Zatem wszystkiego musiałem się samodzielnie nauczyć w trakcie spływu Wisłą. Podjąłem takie wyzwanie, ponieważ zakładałem, że niedobory w doświadczeniu kajakowym zbalansuję posiadanym doświadczeniem wyprawowym.   W rezultacie pierwszego dnia się nauczyłem jako tako trzymać wiosło. Drugiego dnia nauczyłem się pływać naprawdę prosto, a w okolicach piątego dnia przestałem się z wiosłem szarpać dzięki czemu już nie płynąłem siłowo.   W tym czasie kilka razy niebezpiecznie otarłem się o kontuzje, które mogły mnie wyeliminować z wycieczki. Na szczęście udało mi się znaleźć równowagę pomiędzy wysiłkiem i regeneracją, hamowałem swoje zapędy, żeby przycisnąć "jeszcze bardziej", dobrze jadłem i odpoczywałem kiedy się dało.   Ciekawie było obserwować jak moje umiejętności zmi

Bogactwo samotności

Obraz
  #VistulaMyLove   Rozdział: BOGACTWO SAMOTNOŚCI   Samotna wycieczka jest totalnie inna od wycieczki w grupie. Różnice są fundamentalne, szczególnie w zakresie specyfiki przeżycia takiego doświadczenia.   Dla solisty wszystkie doznania są o wiele bardziej intensywne, ponieważ nie ma możliwości konsultacji z innymi członkami grupy, samodzielnie wykonuje każdą czynność i podejmuje każdą decyzję. Grupa zmniejsza natężenie poszczególnych bodźców, poprzez interakcję następuje rozmycie i wygładzenie strumienia wrażeń.   Solista nie ma się z kim dzielić swoimi spostrzeżeniami, dlatego stają się one o wiele bardziej wyraziste. Czas zdaje się płynąć wolniej, minuty nie znikają w tempie światła jak podczas przyjacielskiej pogawędki, która potrafi rozładować napięcie wynikające ze zmęczenia, niepewności czy słabszego dnia. Fakt dzielenia się własnymi odczuciami z innymi potrafi je okiełznać. Jak pojechałem na solową wycieczkę dookoła świata przez jakiś czas miałem poczucie deficytu grupy. Myślałe

Rzecz o solistach

Obraz
  #VistulaMyLove Rozdział: RZECZ O SOLISTACH   Samotna wycieczka diametralnie różni się od wycieczek w grupie.   Po pierwsze primo: bezpieczeństwo. Dla solisty nawet z pozoru niegroźne wydarzenia mogą przyjąć bardzo zły obrót, ponieważ nie ma nikogo, kto mógłby zareagować, pomóc, podtrzymać; w kluczowym momencie podać dłoń. Podejmowanie decyzji również obarczone jest większym ryzykiem błędu, bo jak skądinąd wiadomo - co dwie głowy to nie jedna.   Nie bez przyczyny mówi się, że podczas wyprawy "jeden plus jeden to trzy, a nawet cztery". Warto o tym pamiętać podczas przygotowań i samej wycieczki - trzeba scenariusze układać ze świadomością, że jedzie się samemu. Dotyczy to zarówno wycieczki kajakowej Wisłą, spaceru po zamarzniętym jeziorze w Mongolii, jak i pieszego trawersu Islandii. Ergo: każdej .   Po drugie primo, czyli o przeżywaniu samotności w terenie, będzie w następnym rozdziale...   Projekt: solowy spływ kajakiem całą żeglowną Wisłą: z Goczałkowic do Gdańska. 13 dni,

Wysiłek

Obraz
  #VistulaMyLove Rozdział: WYSIŁEK Podczas wycieczki Wisłą miałem wyzwanie strategiczne: jak zarządzać rytmem wysiłek-regeneracja, żeby zdążyć w wyznaczonym czasie, ale jednocześnie nie przesadzić i nie zamęczyć się przed metą. Odpowiednia taktyka była ważna, bo machałem rękami zazwyczaj 12 godzin dziennie, czasem dłużej. Gdybym zbyt mocno przycisnął, mógłbym się skontuzjować i byłoby po wycieczce. Klops nad klopsy.   Byłem wsłuchany w sygnały, które dawało mi ciało i jeśli tylko czułem przeciążenie w jakimś obszarze, korygowałem chwyt, rozstawienie dłoni, szukałem optymalnej konfiguracji. Starałem się nie nadwyrężać: nawet jak czułem siłę na jeszcze jedną godzinę jazdy, kończyłem zgodnie z założonym na dany dzień planem i szukałem miejsca na obóz. W okolicach piątego czy szóstego dnia miałem mocno przeciążone oba przedramiona, na tyle solidnie, że zacząłem się tym martwić. Ale po serii korekt techniki wiosłowania, kontuzje przeminęły z wiatrem i od pewnego momentu wycieczka szła już

Zasilanie

Obraz
# VistulaMyLove Rozdział: ZASILANIE Wycieczka Wisłą w trybie ekspedycyjnym bez pomocy z zewnątrz stawia przed zespołem pytanie o kwestie zasilania. Uogólniając: na długiej wycieczce (np. w góry, Wisłą, na morzu lub na stepie) jeśli chcesz zachować kontakt ze światem i korzystasz z elektronicznych urządzeń nawigacyjnych - musisz mieć prąd. Są dwa podstawowe cele: bezpieczeństwo (np. odsłuchanie komunikatów pogodowych, kontakt ze służbami ratowniczymi, nawigacja, oświetlenie) oraz rozrywka (książka, muzyka). Istnieją różne możliwości rozwiązania tego zagadnienia w zależności od potrzeb, które problem elektryki ma rozwiązywać. Jeśli prądu używasz tylko w celach ratunkowych - wtedy potrzebujesz turystycznego urządzenia GPS, którego bateria wytrzyma co najmniej 50% więcej niż planujesz wycieczkę. Do tego można zabrać naładowane powerbanki i można powiedzieć, że jest to pakiet energii wystarczający, ale nieodnawialny. Pamiętaj również o tym, że w zimie baterie bardzo szybko

Kamping nad Wisłą

Obraz
# VistulaMyLove Rozdział: KAMPING PODCZAS SPŁYWU WISŁĄ Co do zasady wzdłuż Wisły jest sporo miejsc dogodnych do rozbicia namiotu. Jednak jeśli ktoś chce spać na dziko, musi się liczyć z paroma wyzwaniami. Za Krakowem Wisła coraz szerzej się rozlewa, więc coraz trudniej ją przekraczać w poprzek. Warto od razu kierować się w stronę brzegu, który rokuje. Żeby zatrzymać łódkę trzeba mieć odrobinę równego terenu i słaby nurt. Fundamentalną różnicę wprowadza to czy jedziesz sam, czy w grupie. Jako solista wszytko nosisz sam: wleczesz sprzęt i łódkę przez krzaki i piach, nikt tego nie przytrzyma, żebyś mógł bezpiecznie wysiąść. Dlatego: Wisła lubi planowanie. Przy niskim stanie wody niektórzy parkują na łachach piachu. Ale wtedy jesteś widoczny jak na dłoni. Drugą niedogodnością jest szybko zmieniający się poziom wody. Podczas mojej wycieczki raz woda przybrała około 10 centymetrów w przeciągu maks dwóch godzin. Ten rytm wyznaczony jest przez co większy przemysł - jak elekt

Spanie w krzakach czyli rzecz o regeneracji

Obraz
# VistulaMyLove Rozdział: SPANIE W KRZAKACH CZYLI O ROLI SNU W REGENERACJI Wycieczka Wisłą odbywała się w trybie ekspedycyjnym, zatem spałem w namiocie na brzegu lub na wyspach i unikałem cywilizacji. Na dwie noce zatrzymałem się na oficjalnym polu namiotowym przy klubie jachtowym, bo etap kończył się wieczorem w centrum dużego miasta i wypłynięcie z niego wymagałoby dalszych kilkunastu kilometrów jazdy. Na jednym z kursów tatrzańskich nasz instruktor powiedział coś, co zapadło mi w pamięć: na dużych wysokościach jedynym czasem na regenerację dla organizmu jest sen, dlatego warto szczególnie zadbać o komfort. I od tego czasu podczas wycieczek, które mocno eksploatują fizycznie, zwracam większą uwagę na sprzęt do spania. Bo skądinąd wiadomo, że "jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz". Pomimo tego pierwotnie zakładałem zupełny minimalizm i rezygnację z namiotu na rzecz pałatki, ale mój czujny sztab generalny (o ważnej roli sztabu będzie jeszcze mowa) w kilku ż

Rzecz o wodzie

Obraz
# VistulaMyLove Rozdział: RZECZ O WODZIE W jednym z poprzednich rozdziałów pisałem o tym, jak kwestia dostępu do wody wpływa na planowanie wycieczki. Czas opisać jak to było podczas wycieczki Wisłą. Zależało mi, żeby podczas spływu być samowystarczalnym, ale to wymagało możliwości uzdatniania wody wiślanej. Przed wypłynięciem posprawdzałem jakie mam możliwości. W tym temacie mamy do dyspozycji dwa główne narzędzia. Po pierwsze primo możemy używać odkażaczy chemicznych. To są tabletki, które wrzuca się do wody, zazwyczaj jedną na litr. Pół godziny później woda nadaje się do spożycia. Taka woda ma nieco chemiczny rzucik, ale jest biologicznie czysta. Zakładam, że osoby wybierające się na długie wycieczki są odporne na przeróżne przeciwności losu, w tym na dziwny posmak w wodzie, więc nie traktuję tego jako mankament. Problem z tabletkami jest taki, że one czyszczą wodę pod względem biologicznym, czyli mogą ocalić nam skórę jeśli woda będzie zakażona jakimiś bakteriami

Woda - zarys problemu

Obraz
  #VistulaMyLove Rozdział: WODA - ZARYS PROBLEMU Ogarnianie wody podczas wielodniowych wycieczek bez schodzenia do cywilizacji jest absolutnie kluczowym zagadnieniem. Na tyle ważnym, że od tego warto zacząć rozważania ma temat strategii. Problem polega na tym, że przy wysokiej aktywności fizycznej potrzebujesz 3-4 litry dziennie, inaczej się zaczynasz odwadniać. Czyli nie weźmiesz tego na grzbiet, bo na dziesięć dni potrzebujesz ponad trzydzieści litrów. Nie zostaje nic innego jak ogarnianie wody po drodze, zatem przed wyjazdem trzeba zadać sobie pytanie: gdzie będę tankował, czy będą dni bez dostępu do wody i jak zamierzam sobie z tym poradzić? Każda wycieczka pod względem dostępu do wody stawia różne wymagania w zależności od terenu, pory roku czy strefy klimatycznej. Na zamarzniętym jeziorze w Mongolii, przy ujemnych temperaturach, woda leżała mi pod stopami. Ale taka woda zbita jest na kość i bez siekiery niewiele się z tego wyłupie. Na szczęście po lodzie hula śnieg

Żarcie

Obraz
#VistulaMyLove Rozdział: ŻARCIE Podczas swojej wycieczki założyłem, że robię ją w trybie ekspedycyjnym, czyli całe zaopatrzenie w żarcie robię przed wyjazdem. Przećwiczyliśmy również 'food drop', czyli w Toruniu czekała na manie paczka wprzódy nadana w Krakowie. W całym tym układzie chodzi o to, żeby poćwiczyć planowanie zaopatrzenia tak, żeby nie było tego ani za mało, ani za dużo. W przypadku żarcia stosuję prostą zasadę - biorę jak najwięcej kalorii o możliwie najmniejszej wadze. Jak wleczesz cały swój dobytek na grzbiecie lub w kajaku, każdy gram ma znaczenie. Szczególnie jeśli dzień pracy trwa ponad dwanaście godzin. Wtedy nawet nierówne szwy na koszulce potrafią dać w kość ;-) Warto również pamiętać, że przy sportowym trybie wycieczki odpowiedni dobór żarcia jest dość istotny - dużo zasobów się zużywa dzień po dniu i warto to jakoś uzupełniać. Energia i budulec. Ja podczas wycieczek w nieznane najczęściej mam trzy pory karmienia. Na kajakach o poranku