Rozpoczynamy oficjalną walkę o wizy, a sporo tego będzie. Na szczęście jesteśmy zaprzyjaźnieni z Gruzją i nie musimy załatwiać tam dodatkowych papierków. Zatem pozostaje Azerbejdżan, Armenia, Iran. Dla mnie dodatkowo pozostają Trukmenistan i Tadżykistan (z potencjalnym tranzytem przez odwiedzony już poprzednio Uzbekistan). W Tadżykistanie chciałbym przejechać przepiękny - jak podróżnicza wieść niesie - Pamir Highway. Może dotrę do base camp pod szczytem Ismaila Samaniego? Kto wie..., ta impreza sama się napisze. Jeśli chodzi o wizy, to sprawa nie będzie tania, ponoć miłościwie panujący następca Turkmenbaszy pobiera 899 (sic!) PLN - to się jeszcze okaże w okolicach Teheranu. Okazało się, że mam do załatwienia paszport, gdyż ponieważ wyczerpało się w poprzednim miejsce przepełnione wizami 'tych wszystkich fajnych krajów', jak to rzekł, patrząc na mnie podejrzliwie, pewien krakowski celnik na Balicach przed wylotem do Indii w 2006 roku. Złożyłem już papiery - teraz około 4 tygodni