W strone Kazbegi
Jutro probujemy lokalnym transportem dojechac do Kazbegi, miejscowosci na polnocy kraju. Jesli nam sie uda zalatwic sprawy formalne, to bierzemy przewodnika na szczyt Kazbek co oznacza, ze liczymy w tym cyklu wyprawowym do pieciu. 5 tysiecy dokladniej. 5047 metrow npm. Na razie brakuje nam troche sprzetu - musimy pozyczyc raki i czekany, bo tam (nie wiedziec czemu) zalega paskudny lud. Wybaczcie, nie lud, ale lod. Lud tego kraju zamieszkuje w Tbilisi i do niego nie uzywamy czekanow. Siedze wlasnie w hostelu w centrum miasta i - co mnie jakos szczegolnie nie dziwi - spia tu sami polacy, oprocz nad wyraz lewicujacego i politykujacego Hiszpana, ktory chyba pogubil sie w swojej drodze, bo wlasnie z odraza zmazal flage Izraela z tablicy ogloszen. Coz w takich miejscach spotyka sie niezlych freak'ow. Co ciekawe na scianie przywieszone jest czarno biale zdjecie, no zgadnijcie kogo... Otoz jest to czarno biale zdjecie pary prezydenckiej. Gruzini maja sentyment do naszego bylego prezydent