Samochód z Holendrami. Wynajęty. 50 euro za dzień dzielone na cztery osoby. Nuda. Klimatyzacja. Nuda. Za moim akwarium przesuwa się inny, wygnany świat. Nuda. O, toż to autochton, drzewo, dom. Nuda. Jakaś góra. Nuda. Może by tak trzepnąć fotkę? Trzepłem. Nuda. Drzemka? Drzemłem. Nuda. Izolacja, odseparowanie, sztuczny świat, autowygnany banita. A gdzie podróżowanie z ludem? Trud, pot i łzy, ale okraszone wyzwaniem, osiągnięciem, celu realizacją? W Midelcie spotkaliśmy dwóch Holendrów - całkiem miłych chłopaków, którzy jechali w tym samym kierunku co my. Zaproponowaliśmy, że zrzucimy się z nimi na brykę i pojedziemy razem przez pustynię, górskie wąwozy aż do Marrakeszu. Nigdy nie jeździłem na tego typu imprezach wynajętym samochodem, więc stwierdziłem, że najwyższy czas spróbować. Pomysł okazał się zajebisty jeśli chodzi o pierwszy krok - szybkie dotarcie do Marzuki - wszak transport w tej części kraju nieco kuleje, a czasu mieliśmy niedobór. Ale podróżowanie w ten sposób do samego M