Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2011

Wolno, nie wolno, jak nie wiadomo, to wolno

Dwa samochody, błyskają światła przecinając mrok nocy... Trzaskają drzwi, słychać psa, kilka czarnych postaci, ewidentnie czegoś szukają. Siedzimy w absolutnej czerni obok namiotu, ukryci w lesie po słowackiej stronie Tatr, dreszczysta niepewność pełza delikatnie pomiędzy łopatkami. - Krzywy, to policja - przyjechali po nas, musimy się ujawnić. Wstajemy, obok nas majaczą drzewa, świat się przesuwa w czerni nocy jakby płynął, idziemy w kierunku latarek. Rozkładam szeroko ręce, żeby widzieli, że nie mam broni, kaszlę, chcę zwrócić ich uwagę zanim wychynę z mroku, łysa pała z błyszczącymi oczami... Czterech umundurowanych, uzbrojeni po zęby, z psem. Otaczają nas dziwnym kręgiem, wszystko dzieje się dość szybko, wyciągam dowód osobisty, dowód rejestracyjny. - Dobry wieczór, dokumenty! Co tu robicie? - Jesteśmy turystami, śpimy w namiocie w tym lesie. - Ej, co ty masz w tym plecaku!? - podskakuje do mnie mały policjant. - Samo jedzenie - otwieram powolnym ruchem plecak prezentując