Kamping nad Wisłą


#VistulaMyLove

Rozdział: KAMPING PODCZAS SPŁYWU WISŁĄ

Co do zasady wzdłuż Wisły jest sporo miejsc dogodnych do rozbicia namiotu. Jednak jeśli ktoś chce spać na dziko, musi się liczyć z paroma wyzwaniami. Za Krakowem Wisła coraz szerzej się rozlewa, więc coraz trudniej ją przekraczać w poprzek. Warto od razu kierować się w stronę brzegu, który rokuje. Żeby zatrzymać łódkę trzeba mieć odrobinę równego terenu i słaby nurt. Fundamentalną różnicę wprowadza to czy jedziesz sam, czy w grupie. Jako solista wszytko nosisz sam: wleczesz sprzęt i łódkę przez krzaki i piach, nikt tego nie przytrzyma, żebyś mógł bezpiecznie wysiąść. Dlatego: Wisła lubi planowanie.

Przy niskim stanie wody niektórzy parkują na łachach piachu. Ale wtedy jesteś widoczny jak na dłoni. Drugą niedogodnością jest szybko zmieniający się poziom wody. Podczas mojej wycieczki raz woda przybrała około 10 centymetrów w przeciągu maks dwóch godzin. Ten rytm wyznaczony jest przez co większy przemysł - jak elektrownia pobiera i oddaje wodę, to cała rzeka się modyfikuje. Jeden z kajakarzy powiedział mi, że kiedyś przeprawiano jakiś duży statek i na jednym z progów celowo spiętrzono wodę podnosząc poziom wody pomiędzy śluzami. Warto o tym pamiętać i nie parkować zbyt nisko - złożona hydrotechnika rządzi rzeką i nie wszystkie informacje mogą być dla ciebie dostępne. Zatem odwrotnie niż w górach: climb low, sleep high .

Jeśli jest wysoki stan wody, naturalne łachy piasku są pozalewane, natomiast brzegi dość strome. Czasem trzeba płynąć klika kilometrów, żeby znaleźć dogodne miejsce. Warto zatem planować z wyprzedzeniem i mniej więcej orientować się w ukształtowaniu terenu na końcu etapu. Ja korzystałem z fotek satelitarnych w mapsach na telefonie i mniej więcej w połowie dnia ustawiałem strategię na miejscówkę do spania. Szukałem zatoczek, wysepek lub innych naturalnych elementów terenu, które dawały nadzieję na kawałek równego, osłoniętego przed ludźmi terenu. Jak dopływałem na miejsce wpływałem w interesujące mnie miejsca i sprawdzałem czy da się wyciągnąć łódkę na brzeg i postawić namiot. Sprawdzałem również brzeg - czy miejscówka jest wystarczająco osłonięta, czy można się schować, czy ktoś mnie widział jak parkowałem. Nie lubię się ujawniać, szczególnie jak podróżuję sam i mam ponad 40 kilogramów sprzętu, którego nie da się wziąć pod pachę i przenieść szybko w inne miejsce.

Samo parkowanie to złożona zabawa: najpierw musisz wywlec łódkę, żeby jej nurt nie porwał. Potem wypakowujesz sprzęt (jakieś 15-20 kilogramów) i niesiesz do miejsca kampingu, potem wleczesz za fraki 25 kilogramów łódki, bo raczej nie chcesz jej zostawić na widoku. Rano całą procedurę powtarzasz: najpierw sprzęt, potem łódka, potem pakowanie i formowanie jednostki i... w drogę!