Woda - zarys problemu

 


#VistulaMyLove

Rozdział: WODA - ZARYS PROBLEMU

Ogarnianie wody podczas wielodniowych wycieczek bez schodzenia do cywilizacji jest absolutnie kluczowym zagadnieniem. Na tyle ważnym, że od tego warto zacząć rozważania ma temat strategii. Problem polega na tym, że przy wysokiej aktywności fizycznej potrzebujesz 3-4 litry dziennie, inaczej się zaczynasz odwadniać. Czyli nie weźmiesz tego na grzbiet, bo na dziesięć dni potrzebujesz ponad trzydzieści litrów. Nie zostaje nic innego jak ogarnianie wody po drodze, zatem przed wyjazdem trzeba zadać sobie pytanie: gdzie będę tankował, czy będą dni bez dostępu do wody i jak zamierzam sobie z tym poradzić?

Każda wycieczka pod względem dostępu do wody stawia różne wymagania w zależności od terenu, pory roku czy strefy klimatycznej.

Na zamarzniętym jeziorze w Mongolii, przy ujemnych temperaturach, woda leżała mi pod stopami. Ale taka woda zbita jest na kość i bez siekiery niewiele się z tego wyłupie. Na szczęście po lodzie hula śnieg i tworzy małe połacie, mikro-zaspy, na których można prowadzić wodne żniwa za pomocą łyżeczki. Ale na spacer po zamarzniętym jeziorze warto mieć solidny traperski nóż na wypadek braku zaspy.
Jeśli jest zima i w twoim terenie leży śnieg albo lód, masz gwarancję dostępu do wody. Ale za to powstaje problem jak go wytopić: temperatura powietrza jest niska, poza tym sporo zajmuje samo stopienie śniegu, a co dopiero jego ugotowanie. Czyli problem wody w terenach śnieżnych sprowadza się do problemu paliwa, którym będziesz zamieniał wodę w proszku na wodę w płynie: na zimę trzeba mieć ze sobą więcej gazu niż podczas wycieczek letnich. Tak na marginesie dawno nie jeździłem w tak upalne dni po świecie (bujam się raczej w temperaturach niższych) i na Wisłę zabrałem ze sobą... za dużo gazu, bo policzyłem go po zimowych zużyciach. Pomiędzy latem a zimą różnica jest fundamentalna: w lecie woda ugotuje się zanim zdążysz rozpakować i wsypać zupkę chińską do kubka. W zimie w namiocie czekając na ugotowanie wody czytam książkę.

Inaczej jest w suchym terenie - trzeba znać mapę strumieni lub źródeł na kilka dni wprzód, żeby widzieć kiedy będzie następny wodopój (czyli: ile litrów minimum trzeba zabrać na ten etap). To wodopoje wyznaczają trasę wycieczki - czasem trzeba nadłożyć drogi, bo nie ma innego wyjścia. Jak chodziłem po Timorze Wschodnim, jednego dnia ogarnięcie wody zajęło mi trzy godziny. Źródło było daleko pod granią, wycieczka tam i nazad trochę czasu zjadła. Natomiast podczas pieszej wycieczki na Islandii wodopoje planowałem na dwa-trzy dni. Islandia nie jest sucha, ale zdarzało się, że nie miałem po drodze wody, np. jak robiłem trawers pomiędzy dwoma większymi rzekami.

Na szczególną uwagę zasługują miejsca, gdzie się wypasa dużo bydła. Na ten przykład w Himalajach lub Pamirze prawie wszędzie podczas trekingu trafiasz na zwierzęta. To oznacza, że woda nabierana ze strumienia może być biologicznie skażona, bo z pastwisk wszytko spływa do strumieni. I tutaj sukurs przychodzą chemiczne tabletki do odkażania wody. Warto to ze sobą mieć, żeby nie zepsuć sobie wycieczki jakimś zatruciem. Na lodowcu natomiast nie ma takiego problemu, za to nie zaleca się jeść żółtego śniegu

To by było tyle słowem wstępu - w następnym odcinku będzie podsumowanie jak problem wody rozwiązałem podczas wycieczki Wisłą.

Projekt: solowy spływ kajakiem całą żeglowną Wisłą: z Goczałkowic do Gdańska. 13 dni, dystans ~1000km. Wisła ma liczone kilometry od ujścia Przemszy (tzw. kilometr 0). Ten projekt rozpoczął się 40 kilometrów wcześniej, na ujemnym kilometrze: -40,5.