Spanie w krzakach czyli rzecz o regeneracji


#VistulaMyLove

Rozdział: SPANIE W KRZAKACH CZYLI O ROLI SNU W REGENERACJI

Wycieczka Wisłą odbywała się w trybie ekspedycyjnym, zatem spałem w namiocie na brzegu lub na wyspach i unikałem cywilizacji. Na dwie noce zatrzymałem się na oficjalnym polu namiotowym przy klubie jachtowym, bo etap kończył się wieczorem w centrum dużego miasta i wypłynięcie z niego wymagałoby dalszych kilkunastu kilometrów jazdy.

Na jednym z kursów tatrzańskich nasz instruktor powiedział coś, co zapadło mi w pamięć: na dużych wysokościach jedynym czasem na regenerację dla organizmu jest sen, dlatego warto szczególnie zadbać o komfort. I od tego czasu podczas wycieczek, które mocno eksploatują fizycznie, zwracam większą uwagę na sprzęt do spania. Bo skądinąd wiadomo, że "jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz".

Pomimo tego pierwotnie zakładałem zupełny minimalizm i rezygnację z namiotu na rzecz pałatki, ale mój czujny sztab generalny (o ważnej roli sztabu będzie jeszcze mowa) w kilku żołnierskich słowach wyperswadował mi ten specyficzny pomysł. I dobrze. Komarów było co nie miara i spanie bez moskitiery byłoby wyjątkowo niewygodne przez co nieefektywne. Po tej przygodzie zdecydowanie polecam szczelnie zamykany namiot, do którego nie dostaną się owady, ale wystarczająco przewiewny, żeby nie zbierała się w nim wilgoć. Trzeba również pamiętać o podłodze pod namiot - często kampuje się na terenie podmokłym.

Oprócz namiotu potrzebujesz jeszcze maty, śpiwora oraz suchych ciuchów.

Jeśli chodzi o matę ja używam wersji samopompującej, bo o wiele lepiej mi się śpi niż na zwykłej karimacie. Waży to około 650 gram, trochę więcej niż zwykła karimata, ale warto zainwestować dodatkowe gramy, które zwrócą się z nawiązką podczas odpoczynku.

Na wycieczki czy to w zimie, czy to w lecie, zawsze zabieram zestaw ciuchów przeznaczonych tylko do spania, które zawsze zostają suche. Dzięki temu masz pewność, że nawet po solidnej ulewie w namiocie przebierzesz się w rzeczy suche. Analogicznie w zimie - ciuchy dzienne są albo pozamarzane, albo nasiąknięte potem, więc suchy ciuch do śpiwora to dla mnie podstawa sensownej termiki.

Jeśli chodzi o śpiwór - przegrzanie jest tak samo niepożądane jak wychłodzenie, więc ja na lato biorę bardzo lekki śpiwór, ale za to mam w zanadrzu jakiś docieplacz typu lekka bielizna termo. Dzięki temu elastycznie mogę sterować temperaturą.

Podczas wycieczki Wisłą zdarzały się zarówno bardzo ciepłe noce, kiedy nawet nie zamykałem śpiwora, jak i noce zimne, kiedy miałem na sobie komplet termo i zapięty śpiwór. W lecie koncepcja cebulkowa wydaje się być całkiem skuteczna. W zimie... i tak śpisz zawinięty w śpiwór tak, że tyko końcówka nosa wystaje i zazwyczaj masz na sobie termo, buffa, czapkę i rękawiczki, dlatego koncepcja cebulki wciąż się aplikuje, ale nieco mniej