Mendoza

Po przeroznych przygodach z bagazem, spoznionymi samolotami i radosna dezinformacja lotniskowa dotarlem do celu podrozy. Przebujlem jakies 13 tysiecy kilometrow i uswiadomilem sobie, ze w tym roku wystukalem juz prawie 25. Zaczynam sie przyzwyczajac do zycia na lotniskach w warunkach kulturowego kalejdoskopu.

Mamy tutaj 4 godziny wczesniej niz w ojczyznie, czyli zyje w Waszej przeszlosci, Celsjusz panuje w trzydziestu egzemplarzach a w powietrzu grasuje wilgoc. Niezle wahania pogodowe funuje sobie w tym roku. W podrozy wystukuje termorytm: Zima w polsce - Tanzania (upal na dole, zima u gory) - zima w polsce - Argentyna (upal na dole, zima u gory).

Spiesze rowniez z informcja, ktora rozwieje oszczercze pomowienia polskiej nacji, jakoby tylko ona klaskala po zakonczonym sukcesem ladowaniu. Pilot jest oklaskiwany rowniez w takiej Argentynie czy Kenii. Zweryfikowane osobiscie. Jak to ktos slusznie zauwazyl, gosc zbiera aplauz za wykonanie pracy zgodnie z podpisana przez niego umowa. Ciekawe dlaczego nikt nie oklaskuje informatykow za przekazanie kolejnej partii zacnego kodu...

A Argentyna? Jak Europa, tylko nie ma na co drugim rogu restauracji z napisem 'best argentinian steak'.