Lotniskowi złodzieje
Podczas przygotowań do następnego etapu podróży zorientowałem się, że okradli mnie pracownicy lotniska lub linii lotniczych - opędzlowali mi plecak nadany jako bagaż główny gdzieś na trasie z Bali do Jakarty. Jakaś nędzna, złodziejska kreatura, żałosne indywiduum niesłusznie noszące miano człowieka, hiena cmentarna, niegodny szczurzej plwociny oślizgły wieprz, wyciągnął mi z kieszeni turystyczną drobnicę. To był śmietnik, w którym trzymałem pierdoły nagromadzone podczas sześciu miesięcy podróżowania - jakieś papiery, drobne monety, które pozostały z poprzednich krajów, pamiątki, rzeczy dla osób postronnych mało wartościowe. Jedyna finansowo znacząca rzecz, która zniknęła to mój scyzoryk, czyli podręczne narzędzie podczas kampingów. Szkoda. Strata niewielka, ale niesmak pozostał.