Powroty

Nadchodzi czas na powolne zwijanie żagli - dzisiaj pięć minut przed północą wsiadam do samolotu, który poniesie mnie w stronę Europy, gdzie napisze się ostatni rozdział niniejszej podróży.

Znowu - zupełnym i absolutnym przypadkiem - podczas powrotu do domu zahaczam o Amsterdam, gdzie zamierzam odbyć kwarantannę, i przygotować się psychofizycznie do, oby miękkiego, lądowania w codzienności, którą sześć miesięcy temu zawiesiłem na kołku.

Do Miasta Królów, miłego memu miejscu po kamiennym sercu, zamierzam zawitać 18 lipca roku pańskiego ostatniego.

Eh, gardło ściśnięte, plecak spakowany. Idę zaraz pokonwersować z pumeksowymi rybkami, zjeść ostatnią wieczerzę, pobujać po nocnym markecie. Potem wsiadam w lokalny transport i pozwolę się zawieźć na lotnisko, ostatni skrawek azjatyckiej ziemi, który będzie mi dane czuć pod stopami podczas niniejszej imprezy...