Amanita muscaria

- Bo widzisz, moj drogi, Krakow to miasto kultury i nauki - powiedzial ze znawstwem Nad Wyraz Wysoki Azer patrzac gleboko w oczy Wytworcy Muchomorow Czerwonych.
- Aaa - Wytworca Muchomorow Czerwonych na chwile sie zamyslil.
- Dawaj, Kuba, c'aj budiesz pit? - spytal.
Usmiechnalem sie szeroko i wszedlem za nim na niezgorsze podworze przykryte dywanem winorosli. Zza plotu wyszla Mama i syn, Musa; znikad pojawily sie dwa czajniki do parzenia herbaty, stawiane w zabawny sposob jeden na drugim, cos u nas raczej niespotykanego. Pogawedka toczyla sie miekko, pomimo moich powaznych brakow jezykowych.

Na Wytworce Muchomorow Czerwonych wpadlem calkiem przypadkiem bujajac sie po miescie w poszukiwaniu miejsc nadajacych sie do zaklecia w dwuwymiarowym swiecie mojego czarnego jak dusza aparatu. Plywalem w czterdziestostopniowym upale niczym w przedziwnym jeziorze czasoprzestrzennym - czas sie zatrzymal, a ja unosilem sie trzydziesci centymetrow ponad brudami swiata tego. W pewnym momencie na horyzoncie zdarzen, nieopodal drogi, pojawila sie rodzina muchomorow czerownych o kamiennych czapach. Zainteresowany tym dziwnym znaleziskiem wstrzymalem proces relokacji i rozpoczalem konwersacje z przeslona i czasem naswietlania. Wtedy nadszedl On, czlowiek o czarnych wlosach i wesolych oczach, Wytworca Muchomorow Czerwonych.