Hipnotyczne szachy
Poznym wieczorem weszlismy do tzw, teahausu, gdzie mozna zapalic shishe. Pelno tam bylo ciemnookich Persow, ktorzy patrzyli na na nas z duzym zaciekawieniem. Kazdy palil fajke.
Usiedlismy wygodnie, kiedy jeden z bywalcow zaczal jakas przemowe w farsi. Jako ze moja znajomosc farsi to farsa, nie zrozumialem o co chodzi. Dopiero jak wypowiedzial 'Kasparow' dotarlo do mnie, ze wlasnie zaproponowano mi partyjke szachow.
Przyjalem wyzwanie, chociaz nie jestem zbyt dobry w te klocki, poza tym nie gralem juz od dobrych kilkunastu lat (nie liczac malego epizodu sprzed wiekow calych, kiedy to Brat Xyva przetrzepal mi skore udowadniajac, ze moja konstruowana z taka pieczolowitoscia pozycja na szachownicy nie jest mistrzostwem strategii).
I tak oto minal wieczor. Gralem z Persami w szachy, palilem shishe, pilem herbate. Byli ode mnie lepsi, wiec przegralem dwie partie. Na nastepna nie mialem juz ochoty, bo glowa parowala mi od myslenia.
W pewnym momencie do teahausu wszedl starszy mezczyzna, ktorego powitano nad wyraz cieplo. Rozpoczal ni to spiew, ni to modlitwe. Ludzie dookola sluchali go z zaciekawieniem i powtarzali chorem niektore wersy. Ten owiany dymem fajek hipnotyczny taniec grupy znajacych sie ludzi wprowadzil nas w niesamowiaty swiat... Niektorzy mieli lzy w oczach.
Usiedlismy wygodnie, kiedy jeden z bywalcow zaczal jakas przemowe w farsi. Jako ze moja znajomosc farsi to farsa, nie zrozumialem o co chodzi. Dopiero jak wypowiedzial 'Kasparow' dotarlo do mnie, ze wlasnie zaproponowano mi partyjke szachow.
Przyjalem wyzwanie, chociaz nie jestem zbyt dobry w te klocki, poza tym nie gralem juz od dobrych kilkunastu lat (nie liczac malego epizodu sprzed wiekow calych, kiedy to Brat Xyva przetrzepal mi skore udowadniajac, ze moja konstruowana z taka pieczolowitoscia pozycja na szachownicy nie jest mistrzostwem strategii).
I tak oto minal wieczor. Gralem z Persami w szachy, palilem shishe, pilem herbate. Byli ode mnie lepsi, wiec przegralem dwie partie. Na nastepna nie mialem juz ochoty, bo glowa parowala mi od myslenia.
W pewnym momencie do teahausu wszedl starszy mezczyzna, ktorego powitano nad wyraz cieplo. Rozpoczal ni to spiew, ni to modlitwe. Ludzie dookola sluchali go z zaciekawieniem i powtarzali chorem niektore wersy. Ten owiany dymem fajek hipnotyczny taniec grupy znajacych sie ludzi wprowadzil nas w niesamowiaty swiat... Niektorzy mieli lzy w oczach.