Anglosaska uprzejmość
Ludzie tutaj bujają się po
ulicach z grymasami na twarzy. Ich usta wykrzywiają się w uśmiechu, ale górna
część twarzy pozostaje niewzruszona. Jak to napisał pewien autor, którego
miałem przyjemność ostatnimi czasy czytać, a którego nazwiska obecnie nie
pomnę, ich oczy się nie śmieją. Typowa anglosaska uprzejmość – uśmiechaj się,
chociaż nie masz na to ochoty, krzyw gębę w grymasie, niech widzą jakiś pogodny
człowiek. Spotykam się z tym w szczególności w miejscach, gdzie ludzie muszą
obsługiwać mnóstwo przybyszów – w centrach informacji turystycznej, hostelach,
supermarketach. Wystudiowane, zgodne ze społecznym oczekiwaniem maski. Pamiętam
jak dawno temu, na długo przed naszym wbiciem w niebieskie gwiazdki Unii,
pewien Anglik, który mnie odwiedzał w Mieście Królów, stwierdził, że nikt się
tutaj na ulicach nie uśmiecha. I miał rację – ponuro bywało na naszych ulicach
owego czasu. Powstaje zatem pytanie, która skrajność lepsza: genetycznie uwarunkowane ponuractwo czy
wymuszony uśmiech?
Niemniej jednak, należy podkreślić, że ludzie zarówno w Nowej Zelandii jak i Australii są przyjaźnie nastawieni do przybyszów i bardzo pomocni. Opisany powyżej element to tylko jeden z wielu aspektów z klasy 'co kraj to obyczaj', mechanicznie realizowany program, który w żaden sposób nie umniejsza przyjemności podróżowania po tych krajach (jeśli ktoś by mnie spytał - Nowa Zelandia jest lepsza ;-))